Uczestnictwo w festiwalach filmowych to często poszukiwanie. Po początkowych okresach zachwytu nad tymi imprezami, które wybraliśmy w naszym życiu jako pierwsze, przychodzi refleksja: a może gdzie indziej jest lepiej? Ciekawiej? Przyjemniej? Z takiej też motywacji wziąłem udział w tym roku w festiwalu Kamera Akcja online oraz w Łodzi.
Online, czyli w skojarzeniu z częścią stacjonarną
W tym tekście, z uwagi na charakter mojej strony, sporo uwagi (ale nie całą) poświęcę oczywiście części online. Dla przypomnienia - zaczynała się ona w tym roku przed częścią stacjonarną i trwała do jej końca, a filmy były dostępne w 4-godzinnych blokach, podczas których posiadacze karnetów mogli rozpocząć oglądanie.
W programie online przede wszystkim czuć było, że nie jest to przypadkowa selekcja tych filmów, które akurat były możliwe do pokazania na takiej internetowej imprezie. Znalazły się w nim chociażby rozszerzenie sekcji konkursowej, czyli Authors Spotlight Extra, a także online’owa odsłona Przeglądu Kina Węgierskiego. W relacji do nowych filmów, pokazywanych stacjonarnie w Łodzi, pojawiły się poprzednie dzieła twórców, w tym mało znany film telewizyjny Piotra Domalewskiego “Alicja w krainie koszmarów”, “Dom zły” Wojciecha Smarzowskiego, czy “Aquarius” Klebera Mendonçy Filho. Z kolei “Mr. K” odnosił się do filmu otwarcia, “Franza Kafki” Agnieszki Holland.
W oglądaniu online ważna jest część techniczna, a tutaj była ona bez zarzutu. Festiwalowa platforma Think Film dostarczyła bezproblemowy odtwarzacz z kluczowymi funkcjonalnościami takimi jak możliwość castowania na urządzenie Android TV, z czego chętnie korzystałem. Nie było również problemów z jakością, czy też przepustowością streamowania.
Część online Kamery Akcji jest niewątpliwie warta polecenia i mam nadzieję, że będzie kontynuowana. Oczywiście nie obejrzałem aż tylu filmów, ile planowałem, ale i tak był to udany czas.
Łódź filmowa, czyli wrażenia z projekcji
W Łodzi spędziłem całe 4 dni i obejrzałem 9 filmów w niemal wszystkich obiektach festiwalowych (do których jeszcze wrócę). Selekcja była szeroka i znalazło się w niej wiele filmów, z czego większość z nich można było zobaczych przedpremierowo lub zaraz po premierze kinowej.
Szczególnie cieszę się z możliwości dopełnienia trylogii Daga Johana Haugeruda. Na festiwalu można było obejrzeć ją całą, natomiast mi zostało do zobaczenia tylko jej zwieńczenie, czyli “Miłość”. Zanurzone w Oslo opowiadanie o ludziach i ich pragnieniach było na wskroś empatyczne, a unikające dydaktyzmu. Jednym słowem - idealne dopełnienie trylogii, najbardziej zbalansowany film z wszystkich trzech, jednocześnie potwierdzający wysoką wrażliwość Haugeruda w temacie ludzkich relacji. Najlepszym filmem z całej trylogii pozostają “Sny o miłości”, ale i tak cieszę się, że mogłem się wybrać z Haugerudem w tę podróż, w której rozwijał się on jako twórca, ale i ja, jako człowiek, jestem po niej odrobinę lepszy.
Pierwszą część trylogii Daga Johana Haugeruda Seks/Sny o miłości/Miłość, “Seks”, możecie obejrzeć na platformie HBO Max.
Niespodziewanie dla mnie, i chyba dla sporej części widowni festiwalowej, hitem - jeśli można to tak określić - okazał się być słowacki kandydat do Oscara i polska koprodukcja, “Ojciec” Terezy Nvotovej. Oglądasz początek, mastershot z poranka pewnej rodziny i dnia w pracy jej głowy, i niby człowiek wie, że to o to chodzi, a jednak się łudzi. Wydarzenia tego dnia są bezlitosne, ale ważniejsze jest to, co następuje po nich. Reżyserka otwiera puszkę z bólem i radzeniem sobie z nim (lub nie), racjonalizacją wydarzeń, wsparciem lub brakiem wsparcia, konsekwencjami, wzięciem odpowiedzialności, próbami naprawienia rozbitego życia swojego i bliskich. Nie jest to jednak film analizujący, a film na “zwykły”, “ludzki” temat. To prawdziwa historia mogąca dotknąć lub pojawić się w otoczeniu każdego z nas, którą do tej pory znaliśmy raczej z telewizyjnych wiadomości, a tu podana jest w bardzo filmowy sposób. W natłoku przekombinowanego kina takie podejście jest szczególnie cenne. Warto jeszcze wspomnieć brawurowe, przeszarżowane zdjęcia polskiego operatora Adama Suzina (pamiętne “Over the Limit”), którego kamera dosłownie lata nad rozbitym światem, i - przede wszystkim - wręcz doskonale! zagraną przez Milan Ondríka tytułową rolę.
Bezpretensjonalnie i z uśmiechem
Relacje z obejrzanych filmów to jedno, ale jak Kamera Akcja sprawdza się jako festiwal? Przede wszystkim warto zaznaczyć, że projekcje festiwalowe odbywają się w miejscach dość niecodziennych, choć związanych z filmem - są to Scena Monopolis, Muzeum Kinematografii oraz przestrzenie Szkoły Filmowej (wszystkie w zasięgu 15 minut spaceru, i skomunikowane tramwajowo, co jest dużym plusem). Do gustu szczególnie przypadło mi Kino Szkoły Filmowej znajdujące się w budynku rektoratu, klimatyczne, ale zadbane, o bardzo dobrym układzie sali i wygodnych siedzeniach. Wybierając się na ten festiwal trzeba jednak pamiętać, że projekcje nie odbywają się na typowo kinowych salach znanych z multipleksów, więc po kilku dniach oglądania filmów i braku wsparcia ze strony brakujących zagłówków warto zadbać o swoją górną część kręgosłupa. Może kiedyś festiwal rozrośnie się o kolejne sale w jakimś większym kinie, co byłoby wskazane dla największego chyba festiwalu filmowego w Łodzi (który ma jeszcze potencjał rosnąć), ale na razie nie widać takiej potrzeby, a program rozpięty między czterema salami projekcyjnymi był wystarczająco bogaty, aby w każdym slocie znaleźć coś dla siebie.
To, co szczególnie rzuciło mi się w oczy, to przede wszystkim bardzo pozytywna atmosfera festiwalu, gdzie każdy podchodził do każdego z uśmiechem, a rozmowy o filmach trwały non stop. Odniosłem wrażenie, że wszyscy czekają cały rok na Kamerę Akcję, a gdy już jest, to niesamowicie się z tego faktu cieszą! To oczywiście z jednej strony zasługa kamera-lności (hehe) eventu, a z drugiej - znak, że jest to wydarzenie ważne i wpisane na stałe w tkankę miasta.
Ulubiony?
Tegorocznym, niezwykle eksploatowanym przez media i widzów hasłem wydarzenia było “Twój ulubiony festiwal filmowy”. I coś w tym jest, że na tle maksymalnie sprofesjonalizowanych festiwali, z elektronicznymi rezerwacjami miejsc i z większym flirtem z komercyjnością, Kamera Akcja się wyróżnia i dzięki swojej bezpretensjonalności i pozytywnemu nastawieniu po prostu nie da się jej nie lubić. Po wizycie w Łodzi (i z części online) pozostaną zatem ze mną dobre wspomnienia.
Na kolejną edycję festiwalu Kamera Akcja organizatorzy zapraszają w dniach 22-25 października 2026.